Gdy stanęłyśmy pod drzwiami domu
chłopaków, zapukałam i czekałyśmy aż ktoś nam otworzy. Kiedy nikt nie otwierał
przez dłuższą chwilę zapukałam znowu, tym razem głośniej. Jednak nic to nie
dało. W mieszkaniu panowała zupełna cisza. Nie było słychać rozmów, ani muzyki.
W końcu już trochę wkurwiona zaczęłam walić w drzwi. Dopiero to przyniosło
efekt. Usłyszałam krzyk z wnętrza budynku.
-Kurwa jego mać może by ktoś ruszył dupę otworzyć te
pieprzone drzwi?! – Od razu rozpoznałam ten charakterystyczny głos.
Po
chwili drzwi otworzył, a właściwie prawie wyrwał z zawiasów, nie kto inny jak
wkurwiony Axl. Patrzył się na nas swoimi wściekłymi, zielonymi oczami. Zaczęłam
się zastanawiać czy on w ogóle kiedykolwiek nie krzyczy i nie ma w oczach tej
rządy mordu. Sekundę potem z jednego z pomieszczeń wyszedł uśmiechnięty od ucha
do ucha, niski blondyn. Podszedł do nas i z uśmiechem powiedział:
-Cześć. Jestem Steven. – po czym podał rękę najpierw
mnie, a potem Kate.
-Cześć. Ja jestem Michelle, a to jest Kate. –
przedstawiłam nas.
W
tym czasie Axl gdzieś wyparował. Steven zaprosił nas do środka, rozejrzałam się
po pomieszczeniu. Brudny dywan na podłodze i tak samo brudna tapeta na
ścianach. Na przeciwko wejścia znajdowało się troje drzwi, po prawej stronie
zniszczona kanapa i dwa fotele stojące przed drewniana ławą. Kawałek dalej
znajdowała się kuchnia, zawalona pudełkami po pizzy i innymi opakowaniami,
którą od reszty oddzielały tylko dwie szafki, przy których stały krzesła,
zakładam, że robiły jako stół. Po chwili w domu zjawił się Duff
z czterema chłopakami.
-Cześć. –
Zawołał blondyn kiedy tylko nas zobaczył.
-Poznajcie resztę. To jest Slash, Scotti, Rob i
Sebastian. Chłopaki to jest Michelle i Kate. – Powiedział pokazując na
wszystkich po kolei. Uśmiechając się, przywitali się z nami jednym wspólnym:
-Cześć.
-Hej. – Odpowiedziałyśmy równocześnie z Kate
odwzajemniając uśmiechy chłopaków.
-Ej, a gdzie reszta? – zapytał Steven. Odpowiedział
mu Duff rozpakowując butelki z alkoholem:
-Rachel i Snake przyjdą później, a Izzy zniknął
gdzieś po drodze, jak zwykle zresztą.
Usiedliśmy
tam gdzie było miejsce, część na kanapie i fotelach, a część na podłodze. Slash
przyniósł z kuchni chipsy jakieś picie, szklanki i mnóstwo alkoholu. W tym
czasie Duff podszedł do adaptera i
włączył płytę Sex Pistols. Teraz przyjrzałam się lepiej osobom siedzącym w
pokoju. Pierwszy na kanapie siedział Scotti. Ubrany był w czarne spodnie i
ciemną koszulkę z nadrukiem, którego nie widziałam przez jego długie brązowe
włosy. Miał radosne, brązowe oczy. Śmiał się z historii opowiadanej przez osobę
siedzącą obok niego, którą Duff przedstawił nam jako Sebastiana. Miał on szare
oczy i długie włosy koloru ciemny blond
z czarnymi odrostami. Ubrany był w ciemne spodnie i jeansową katanę. Z
uśmiechem opowiadał coś reszcie. Obok niego siedział Rob miał brązowe oczy i
lekko kręcone włosy w kolorze ciemnego
blondu. Ubrany w jeansy i granatową koszulkę. Słuchał historii kolegi, co jakiś
czas coś wtrącając. Obok niego siedziała Kate, dalej, na podłodze siedziałam
ja, a niedaleko mnie, na jednym z foteli siedziała osoba, która od pewnego
czasu mi się przyglądała, co zauważyłam kątem oka. Kiedy spojrzałam na
chłopaka, ten natychmiast odwrócił wzrok i udawał, że słucha opowieści
blondyna. Był to Slash. Jego długie kręcone włosy sprawiały, że mogłam dostrzec
jedynie kawałek jego twarzy. Ubrany był w ciemną koszulkę z logiem Aerosmith i
jeansy. Nie wiem dlaczego, ale jego postać mnie zaintrygowała. Od pierwszej
chwili kiedy zobaczyłam go w Roxy od razu przykuł moja uwagę. Sprawiał wrażenie
tajemniczej osoby, być może przez włosy zakrywające niemal całą twarz.
Spojrzałam na Duffa, który siedział na krześle przy „stole”. On również był
zasłuchany w historię kolegi. Jego blond włosy opadały na jego uśmiechniętą
twarz. Z jednego z pomieszczeń wyszedł Steven, którego źrenice były
powiększone, a na ustach widniał wielki uśmiech. Szczęśliwy usiadł na drugim
fotelu i również zaczął słuchać chłopaków. Jednak miałam wrażenie, że myślami
jest zupełnie gdzie indziej. Zaczęłam rozmawiać z Kate pijąc Nightraina i nawet
nie zauważyłam kiedy przyszedł Izzy i usiadł na krześle obok Duffa. Chłopaki
żywo teraz o czymś dyskutowali, tylko Slash i Izzy, nic nie mówili, a jedynie
przysłuchiwali się rozmowie reszty. Po chwili rozległo się pukanie. Slash wstał
i ruszył w kierunku drzwi. Do pokoju weszły trzy dziewczyny. Dwie brunetki i
szatynka. Dziewczyny przedstawiły się jako Caroline, Stacy i Sue. Caroline była
średniego wzrostu brunetką o brązowych oczach. Miała delikatne rysy twarzy i
szczupłą sylwetkę. Ubrana była w ciemne buty na obcasach, czarne spodnie, które
podkreślały jej zgrabne nogi i białą bluzkę. Podeszła do Izzy’ego po czym
pocałowała go na powitanie. Zaczęli o czymś rozmawiać i oboje się uśmiechali.
Stacy była szatynką mniej więcej mojego wzrostu. Ubrana w krótką jeansową
spódniczkę i żółta bluzkę na ramiączkach oraz wysokie szpilki. Na twarzy miała
mocny makijaż. Podeszła do Stevena i usiadła na jego kolanach. Sue natomiast
była niezbyt wysoką brunetką, ubrana w różową sukienkę, która więcej odkrywała
niż zakrywała, oraz wysokie szpilki. Jak się okazało była to dziewczyna Slasha.
Musiałam skorzystać z łazienki, więc podeszłam do jednego z chłopaków i
zapytałam, o to pomieszczenie. Ręką wskazał mi drzwi naprzeciwko wejścia.
Skierowałam się w tamtą stronę. Weszłam do środka, było to małe pomieszczenie
wyłożone kafelkami w jasnych kolorach, znajdował się tam prysznic, sedes i
umywalka nad która wisiało lustro. Tak jak reszta domu, nie było tam zbyt
czysto. Załatwiłam swoja potrzebą i wyszłam z niewielkiego pomieszczenia. Zobaczyłam
Axla, z butelka Nightraina w ręce, stojącego obok Izzy’ego, z którym o czymś
rozmawiał, jednak kiedy tylko mnie zobaczył zaczął iść w moją stronę zabierając
po drodze butelkę Danielsa ze stołu. Jego wzrok był teraz zupełnie inny niż
kiedy widziałam go wcześniej. Poprzednio miał w oczach nienawiść, złość i
rządzę mordu, kiedy tylko się go widziało pierwsze co przychodziło Ci na myśl
to spieprzać jak najdalej. Teraz jego oczy były wesołe, na jego twarzy było
widać leciutki uśmiech, kiedy podszedł jego oczy przybrały też nieco
przepraszającego wyrazu.
-Wiesz... – zaczął. -Przepraszam za wczoraj, trochę
mnie poniosło. – Powiedział swoim niskim głosem i niepewnie się uśmiechnął.
-Trochę? W pewnym
momencie myślałam że mi przyjebiesz. – Powiedziałam z udawanym wyrzutem,
kiedy Axl usłyszał te słowa lekko posmutniał.
-No żartuje przecież. Nie jestem osobą, która
obraża się o coś takiego, każdy przecież może mieć zły dzień.- Powiedziałam i
szeroko się uśmiechnęłam, on widząc to odwzajemnił uśmiech i zapytał:
-To może napijamy się Danielsa i zaczniemy od nowa.
Co Ty na to?
-Na Danielsa to ja zawsze chętnie. – uśmiechnęłam
się. – A tak w ogóle to Michelle jestem. – powiedziałam podając mu rękę
-Axl. – odparł i uścisną moja dłoń. Wróciliśmy do
reszty i zaczęliśmy pić.
Na
początku trzymałyśmy się z Kate trochę z boku, bo nikogo tam, nie znałyśmy.
Rozmawiałyśmy jedynie z Axlem, który po krótkim czasie poszedł do chłopaków, i
z kimś kto się do nas przysiadł. Jednak jakieś trzy piwa później moja koleżanka
znalazła prawdziwych przyjaciół w Robie i Sebastianie. Po pewnym, czasie do
domu weszło jeszcze dwóch chłopaków.
Jeden z nich był wysokim
szatynem, nie przedstawił się, i nie wiem czy w ogóle mnie zauważył. Miał na
sobie ciemną bluzkę z nadrukiem i czarne spodnie. Podszedł do chłopaków i
przywitał się z uśmiechem. Drugi chłopak stał cały czas w tym samym miejscu i
mi się przyglądał. Również był wysokim szatynem, ale jego włosy były dużo
ciemniejsze. Ubrany w jasną koszulkę i jeansy. Po chwili podszedł do mnie, a ja
nagle uświadomiłam sobie, że go znam.
-Michelle?
-Jimi?
-Cześć. Kurwa kiedy ja cię widziałem. – powiedział
z uśmiechem.
-Cześć. Będzie ze trzy lata, jak nie więcej. –
odpowiedziałam również się uśmiechając. Przytulił mnie po czym zapytał.
-Co ty tutaj robisz?
-Niedawno się tu przeprowadziłam, mieszkam
naprzeciwko.
-Serio? Nie spodziewałem się, że Cię tutaj zobaczę.
-Zawsze chciałam zamieszkać w L.A. a teraz
właściwie nie miałam większego powodu, żeby zostać w Kansas. Nie licząc Alex,
ale ona też ma zamiar się tu przeprowadzić, więc...
-A co z Jane zgodziła się? Jakim cudem ją
namówiłaś?
-Cóż, pewnie by się nie zgodziła... ale nie żyje.
-Przepraszam, nie wiedziałem. Wybacz.
-Nie szkodzi, nic się nie stało. – Powiedziałam i
po chwili dodałam. -A ty co porabiasz?
-Gram na basie w Skid Row.
-Czyli spełniasz marzenia?
-Tak. – powiedział z uśmiechem , po czym zapytał.
-A ty czym się zajmujesz?
-Jestem kelnerką, tak wiem ambitny zawód. –
zaśmiałam się. Zaczęliśmy wspominać dawne czasy, kiedy mieszkaliśmy obok
siebie. Później przyłączyliśmy się do
rozmów reszty.
Im
więcej butelek z alkoholem opróżnialiśmy tym lepiej się bawiliśmy.
Żartowaliśmy, wygłupialiśmy się, gadaliśmy o różnych rzeczach, głównie o
muzyce. Dawno tak dobrze się nie bawiłam i dawno nie piłam z tyloma osobami.
Jako że jestem dosyć nieśmiała, to zazwyczaj imprezowałam z najbliższymi
przyjaciółmi, bo wtedy czułam się najswobodniej. Jednak tutaj atmosfera była po
prostu niesamowita, cały czas się śmiałam z żartów i wygłupów innych oraz
swoich. Wszyscy bawili się świetnie, a zaczęliśmy się bawić jeszcze lepiej
kiedy jeden z chłopaków przyniósł dragi. To była chyba najlepsza impreza na
jakiej byłam w swoim życiu. Niestety niedługo potem urwał mi się film.
Obudziłam
się i pierwsze co poczułam to ciężar na moim brzuchu, podniosłam głowę i
zobaczyłam, że leżę między Rachelem, a Duffem, a Slash leży na całej naszej
trójce i chrapie. Nie chciałam budzić bruneta, więc próbowałam delikatnie
wysunąć się spod jego brzucha. Szło mi to dosyć opornie i bardzo pomału, ale
dawałam sobie radę. Ciężko było się nie śmiać, przez gadającego przez sen
Duffa, a to znacznie utrudniało zadanie. Po długim czasie, udało mi się
wydostać i przejść do drzwi nikogo nie budząc. Kiedy wychodziłam z pokoju,
Rachel przytulał się do poduszki i lekko uśmiechał się przez sen, Slash nadal
spokojnie sobie chrapał, a Duff podrywał jakąś laskę. Weszłam do salonu i
rozejrzałam się po pokoju. Na jednym z foteli spał Sebastian razem z Kate,
która siedziała na jego kolanach. Dave i Rob spali przytuleni do siebie na
podłodze, a na ławie spał Steven. Scotti leżał na kanapie i mamrotał coś przez
sen. Spojrzałam w stronę kuchni i zobaczyłam Axla razem z Izzy’im i jego
dziewczyną siedzących przy „stole” i rozmawiających ściszonym głosem, tak żeby
nie obudzić reszty. Podeszłam do nich i przywitałam się:
-Cześć.
-Cześć, jak się spało? – zapytał Axl
-Dobrze. – powiedziałam uśmiechając się. W tym
momencie Caroline wstała oznajmiając, ze musi już iść, bo już późno. Spojrzałam
na zegarek i zoriętowałam się, że faktycznie miała rację, była 14:15.
Pożegnaliśmy się z dziewczyną i po chwili usłyszeliśmy odgłos zamykanych drzwi.
Izzy poszedł do pokoju, a Axl siedział patrząc nieobecnym wzrokiem za okno.
Zapadła cisza, którą przerwał Duff wychodzący z pokoju. Gadał cos do siebie
idąc w naszą stronę. Kiedy usiadł na krześle obok mnie zapytałam z uśmiechem:
-I co udało Ci się poderwać tą dziewczynę? –
chłopak spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem a ja wyjaśniłam. -Gadałeś
przez sen. – Blondyn uśmiechnął się do mnie po czym powiedział bardziej do
siebie niż do nas.
-Głodny jestem.
-Ja w sumie też. – Odpowiedział Axl, który właśnie
odwrócił się w naszą stronę.
-W lodówce jak zwykle nic nie ma, prawda? – zapytał
lekko zrezygnowany Duff.
-Możesz sprawdzić, ale raczej żaden zakupów nie
robił. – Odparł rudzielec.
-Możemy iść do mnie, u mnie lodówka jest pełna,
więc można by coś ugotować – powiedziałam do chłopaków uśmiechając się.
-Już się cieszę, że mieszkasz naprzeciwko. –
Powiedział blondyn.
-Ty się tak nie ciesz, ja was nie będę karmić. –
zaśmiałam się po czym wstaliśmy i ruszyliśmy do wyjścia.