Otworzyłam
drzwi do mieszkania i weszliśmy do środka. Poszliśmy do kuchni,
chłopaki usiedli przy stole, a ja zajrzałam do lodówki i
zastanawiałam się co zrobić na obiad. W końcu wymyśliłam
smażone udka z kurczaka z ziemniakami. Na początku powiedziałam
żeby łaskawie podnieśli swoje dupy i mi pomogli, ale w krótkim
czasie przekonałam się że był to błąd i wygoniłam ich z
kuchni. Usiedli przed telewizorem i oglądali jakieś durne
programy. Kiedy zawołałam ich na obiad, pojawili się w kuchni w
ułamku sekundy, musieli być cholernie głodni. Usiedliśmy do stołu
i zaczęliśmy jeść. Kiedy chłopaki wszystko już pochłonęli,
podziękowali i nawet zaproponowali, że posprzątają, co naprawdę
cholernie mnie zaskoczyło. Spodziewałam się raczej, że wstaną i
walną się z powrotem na kanapę przed telewizorem. Pozmywali
naczynia, a ja zrobiłam nam kawę. Później wspólnie usiedliśmy w
salonie, żartując i śmiejąc się z poprzedniego wieczoru. Naprawdę fajnie spędziłam czas. Pomimo mojej nieśmiałości
czułam się przy nich swobodnie, co bardzo mnie dziwiło, polubiłam
ich. Później chłopaki stwierdzili, ze muszą już iść, więc
pożegnali się i poszli do domu, a ja sprzątnęłam kubki po kawie
i poszłam na górę. Wzięłam książkę i położyłam się na
łóżku, zatapiając się w lekturze.
Oderwałam się od książki dopiero kiedy usłyszałam dzwonek do
drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam godzinę 17:45. Wstałam
z łóżka i idąc w kierunku drzwi zastanawiałam się kto
postanowił mnie odwiedzić. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich
Axla, dosyć zaskoczona tą wizytą przywitałam się:
-Hej.
-Hej. - powiedział tylko tyle, był zamyślony i lekko przygnębiony.
Zdecydowanie coś było nie tak.
-Nie powiem, że mnie nie zaskoczyłeś. Co Cię do mnie sprowadza?
-Nic. Po prostu postanowiłem cie odwiedzić, nie wolno?
-Nie, no wolno, po prostu mnie tym zaskoczyłeś.
-Mogę sobie iść jeśli chcesz.
-Nie, nie. - powiedziałam kręcąc głową, po czym dodałam:
-Wejdziesz do środka, czy wolisz tu stać?
-A może poszłabyś ze mną na spacer? Nie bardzo mam ochotę
siedzieć w domu.
-Pewnie, czemu nie? Tylko chciałabym się przebrać. Wejdź. -
powiedziałam pokazując ręką, aby wszedł do środka. Minął mnie
a ja zamknęłam drzwi. Kiedy weszłam do salonu chłopak siedział
na fotelu i gapił się w ścianę. Ciekawe czy dowiem się co się
stało? Poszłam na górę, otworzyłam szafę i wyjęłam z niej
czarną bluzkę z logiem Led Zeppelin i szare rurki. Zrobiłam lekki
makijaż i zbiegłam na dół. Wzięłam torbę, do której
wpakowałam kluczę do domu i portfel, które leżały na blacie w
kuchni. Założyłam katanę i trampki, po czym wróciłam do salonu.
-Możemy iść. - powiedziałam do Axla, a on tylko kiwnął głową,
wstał z kanapy i poszedł w kierunku wyjścia. Ruszyłam za nim,
zamknęłam drzwi na klucz i zwróciłam się do rudowłosego, który
już szedł powoli w kierunku furtki:
-To dokąd idziemy? - zapytałam, a on w odpowiedzi wzruszył tylko
ramionami. Miał na sobie szarą koszulkę z jakimś napisem, jeansy
i czarną skórzaną kurtkę, a nogach kowbojki. Ręce cały czas
trzymał wciśnięte w kieszenie spodni, a jego wzrok wbity był w
ziemie. Ruszyliśmy powolnym kokiem przed siebie. Nie wiedziałam
gdzie iść, nadal nie znałam tego miasta, więc szłam pół kroku
za Axlem, nie wiedziałam dokąd mnie prowadzi i miałam wrażenie,
że on tez nie wie, że po prostu idzie przed siebie pogrążony we
własnych myślach. Ja też zaczęłam rozmyślać o wydarzeniach
ostatnich dni. Wiele się ostatnio zdarzyło w moim życiu. Nie jest
mi łatwo z tym wszystkim, ale myślę że dam sobie radę, muszę
dać radę. Nie mam wyboru. Życie jest brutalne, nikt nie zapytał
mnie czy podoba mi się taka, a nie inna wersja przyszłości. Czas
tak szybko leci, wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. Ludzie
wciąż przychodzą i odchodzą, na zawsze zostawiając swój odcisk
w nas, w naszej pamięci, osobowości. Zadziwiające jak bardzo
ludzie się od siebie różnią, a równocześnie są tak podobni.
Wszyscy jesteśmy inni, a jednocześnie tacy sami.
Szliśmy tak już dosyć długo, w milczeniu, żadne nie odezwało
się słowem, żadne nie wiedziało dokąd tak naprawdę idziemy.
Nagle pogoda się popsuła, słońce zaszło za chmury, zaczął wiać
chłodny wiatr. Zapowiadało się na deszcz. Gdy przechodziliśmy
obok placu zabaw, który z powodu pogody był zupełnie pusty
pociągnęłam Axla za rękaw w stronę huśtawek. Siadłam na jednej
i zaczęłam się delikatnie bujać, od razu przypomniała mi się
Alex, często chodziłyśmy na plac zabaw, gadając na huśtawkach,
albo wygłupiając się, chłopak obojętnie usiadł na drugiej
huśtawce, nadal patrząc w ziemie. W końcu postanowiłam zapytać:
-Co się stało? Jesteś taki przygnębiony i milczący. - chłopak
nie odpowiedział, przeniósł swój wzrok z pisaku pod swoimi nogami
na szare niebo.
-Odpowiesz mi? - nadal uporczywie milczał ignorując moje pytania.
-Co się stało? Mogłabym Ci jakoś pomóc? - zapytałam ponownie
przypatrując mu się, jednak on nadal nie odezwał się ani słowem.
Westchnęłam zrezygnowana i odwróciłam wzrok obserwując wiewiórkę
wspinająca się po drzewie. Nagle poczułam krople deszczu na swojej
twarzy.
-Wracajmy już zanim całkiem się rozpada. - powiedziałam wstając
z huśtawki i stając naprzeciwko chłopaka. On tylko kiwnął głową,
wstał i ruszyliśmy w stronę domu. Znów szliśmy w ciszy. Jego
milczenie powoli zarzynało mnie drażnić, a ignorowanie moich pytań
było zwyczajnie chamskie. Zastanawiałam się po co do mnie
przyszedł, po co zapraszał mnie na spacer, skoro nie miał zamiaru
się odezwać. Padało coraz bardziej.
Kiedy odezwał się po raz pierwszy, całkiem mocno już lało i
byliśmy dosyć przemoknięci. Zaproponował żebyśmy weszli do
kawiarni obok której właśnie przechodziliśmy, żeby schronić się
przed deszczem. Od razu się zgodziłam. Pomieszczenie było
kolorowe, ale utrzymane w jasnych, pastelowych barwach. Ściany były
beżowe, podłoga drewniana w białym kolorze. Pomieszczenie było
niezbyt duże, było tam sześć kwadratowych, jasnożółtych
stolików. Trzy czteroosobowe i trzy dwuosobowe. Krzesła były w
odcieniu stolików, na każdym z nich leżała poduszka w kolorowe
pasy. Serwetki również były różnobarwne.
Jasnożółty bar stał naprzeciwko wejścia, nad barem wisiało
menu, pod którym zawieszone było kilka kubków w rożnych kolorach,
obok za szybą ustawione były przeróżne ciasta, ciasteczka i inne
słodycze, za barem stał młody chłopak, mniej więcej w moim
wieku, może trochę młodszy. Był blondynem o pięknych błękitnych
oczach, ubranym w białą koszulę, czarne spodnie i jasno niebieski
fartuszek zawiązany w pasie. Pomieszczenie było prawie puste, tylko
przy jednym stoliku jeszcze ktoś siedział. Usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku i spojrzeliśmy na menu. Po chwili podszedł
do nas blondyn pytając czy może już przyjąć zamówienie.
-Kawę, czarną.
-Ja poproszę gorącą czekoladę z bitą śmietaną. - powiedziałam
uśmiechając się do chłopaka. Kiedy odszedł wstałam i poszłam
do łazienki. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam że
wyglądam fatalnie. Byłam cała przemoknięta, ubranie przyklejało
się do mnie, makijaż się rozmazał i spływał po moich
policzkach, włosy przykleiły się do mojej szyi i pleców.
Niestety nie mogłam nic z tym zrobić, więc tylko zmyłam makijaż
z policzków kawałkiem papieru. Wyszłam z łazienki i wróciłam do
stolika, kelner akurat podał nasze zamówienie. Usiadłam
naprzeciwko Axla przypatrując mu się. Widziałam,że coś jest nie
tak,jednak nie chciał mi powiedzieć co. Postanowiłam spróbować
jeszcze raz.
-Co się stało? - zapytałam. Spojrzał na mnie smutnym wzorkiem.
-Ehh. Nie ważne. - westchnął i przeniósł wzrok na ścianę.
-Przyszedłeś do mnie i zaprosiłeś na spacer, żeby pomilczeć?
-No już nie ważne, to głupie. Nie powinienem był zawracać ci
głowy.
-Mów co się stało, może uda mi się jakoś pomóc. - spojrzał na
mnie, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
-Pokłóciłem się z dziewczyną. - powiedział cicho.
-Mówiłem, że to głupie. - dodał po chwili. Nie patrzył na mnie, tylko w kubek stojący przed nim. Najwyraźniej było mu po prostu wstyd.
-Tego się nie spodziewałam, szczerze powiedziawszy. A o co poszło?
- patrzył na mnie cały czas, a w jego oczach widziałam niepewność.
Chyba był tez zdziwiony, że o to zapytałam. Chwilę się wahał,
po czym zaczął mówić. Opowiedział mi całą historię od
początku, czyli w gruncie rzeczy odkąd wrócili z Duffem do swojego
domu, który wszyscy wspólnie ochrzcili „Hellhouse”. Tak w sumie, to poszło
o mnie. Boże, ale ta dziewczyna jest zazdrosna, zrobiła wielki
problem z krótkiej rozmowy. W końcu wczoraj nie gadaliśmy dużo...
z tego co pamiętam.
-Porozmawiam z nią, w końcu to jakby przeze mnie się pokłóciliście - odezwałam się gdy skończył. Axl spojrzał
na mnie trochę dziwnym wzrokiem, nie potrafię powiedzieć co nim
wyraził.
-Powiem jej, że nie próbuje ukraść jej chłopaka, wyjaśnię
wszystko. Myślę że zrozumie. Natomiast ty powinieneś przeprosić.
W gruncie rzeczy nic złego nie zrobiłeś, ale kobiety lubią mieć
rację, przepraszając pokażesz, że się myliłeś. Kup jej do tego
jakiś prezent, kwiaty, czekoladki, czy coś co lubi. - teraz patrzył
już na mnie z prawdziwym niedowierzaniem, chyba naprawdę nie
wierzył, że będę chciała mu pomóc.
-Dziękuję. - powiedział po chwili i uśmiechnął się. Skończyliśmy
kawę i poczekaliśmy aż przestanie padać, co
wkrótce się stało. Następnie ruszyliśmy do domu, w dużo milszej
i głośniejszej atmosferze.
Kiedy byliśmy już pod moim mieszkaniem chłopak jeszcze raz mi
podziękował i ruszył w stronę Hellhouse. Weszłam do domu i od
razu poszłam zmienić przemoczone ubrania. Założyłam szare
dresy i luźną białą bluzkę, włosy rozczesałam i zostawiłam
rozpuszczone, żeby szybciej wyschły. Siadłam przed telewizorem i
latałam po kanałach, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Poszłam
odebrać:
-Halo?
-Cześć Michelle. - w słuchawce rozbrzmiał tak dobrze znany mi
głos.