Początek jest bardzo krótki, ale mam nadzieje, że jak na razie wystarczy.
Cześć. Mam na imię Michelle. Mam dziewiętnaście lat i urodziłam się w
Hiszpanii. Moja mama była Hiszpanką, a mój tata Amerykaninem. Kiedy miałam trzy
lata wraz z rodzicami wyprowadziłam się do Kansas City. Jestem średniego
wzrostu, szczupłą dziewczyną. Mam czarne, proste włosy sięgające mi za
pas, drobną, wąską twarz, duże, ciemno brązowe oczy i pełne usta. Jestem nieśmiała
i raczej nieufna wobec innych. Lubię się śmiać i uwielbiam czytać książki.
Jednak moją największą miłością jest muzyka, a właściwie to Rock N’ Roll.
Kocham śpiewać chociaż osobiście uważam że niezbyt mi to wychodzi. Gram na
gitarze, basie, pianinie i skrzypcach. Bardzo lubię rysować i muszę się
pochwalić, że całkiem nieźle mi to idzie.
Mój tata nie żyje więc mieszkałam z mamą, w niewielkim domu na obrzeżach
miasta. Niestety dwa miesiące temu zginęła w wypadku samochodowym. Pomimo, że
miałam dużo lepsze kontakty z moim tatą, niż z mamą to był dla mnie prawdziwy
cios, teraz nie mam już nikogo. Kompletnie się załamałam. Moja przyjaciółka
Alex codziennie przychodziła do mnie z butelką Daniels’a i próbowała jakoś
pocieszyć. Mówiła, że płacząc nie przywrócę im życia i że będzie dobrze. Cóż,
jej słowa wzięłam sobie do serca dopiero po pewnym czasie. Po dwóch, przepłakanych,
cholernie długich, jak dla mnie, miesiącach postanowiłam w końcu wziąć się w
garść.
Jeśli ktokolwiek to przeczyta, proszę żeby zostawił komentarz, jakikolwiek, tylko żebym wiedziała, ze ktoś to czyta, myślę że to bardzo mi pomoże zmotywować się do dalszego pisania.