niedziela, 23 października 2016

Rozdział 9 "What Could Have Been Love"

Jejku, dawno mnie tu nie było. Jednak wróciłam, chociaż pewnie nie na długo. Nowy rozdział Lovely Rose. Nareszcie. Chciałabym podziękować mojej koleżance za pomoc przy tym rozdziale.
Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny rozdział. Proszę zostaw swoją opinię w komentarzu. :)


             -Cześć Joe. Co słychać? - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach. Fakt że poznałam Aerosmith i spędziłam z nimi wieczór, nadal był dla mnie dosyć abstrakcyjny i ciężko było mi w to uwierzyć. Tak jakby tamta noc była tylko snem.
     -Wszystko w porządku, a co u Ciebie?
     -Też wszystko dobrze.
     -Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
     -Nie, żadnych. Czemu pytasz?
     -Zastanawiałem się, czy dasz się zaprosić na kolację.
     -Chętnie. O której i gdzie?
     -Może o 20:00 w Perch, pasuje Ci?
     -Pewnie.
     -Super, przyjechać po Ciebie?
     -Nie, nie trzeba.
     -Na pewno?
     -Tak na pewno.
     -No dobrze, to do zobaczenia.
     -Cześć.
Odłożyłam słuchawkę i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 18:25. Mam jeszcze sporo czasu. Postanowiłam zadzwonić do Kate. Wybrałam numer i po chwili usłyszałam radosny głos koleżanki:
     -Halo?
     -No cześć. Jak tam po imprezie? - zapytałam, a dziewczyna zaśmiała się.
     -Cześć Michelle. Dobrze, chociaż niewiele pamiętam, a ty jak się trzymasz?
     -Dobrze. Może wpadłabyś jutro?
     -Nie, niestety jutro nie mogę. Pojutrze mam cały dzień wolny, może tym razem ty wpadłabyś do mnie?
     -Jasne.
     -Super, to zadzwonię do Ciebie jeszcze jutro i umówimy się dokładnie, ok? 
     -Ok, to na razie.
     -Papa.
Nadal miałam dużo czasu, więc siadłam z powrotem przed telewizorem. Jednak nie znalazłam nic co byłoby warte oglądania, więc wyłączyłam gadające pudło i poszłam pograć na gitarze. Krótko przed siódmą wzięłam prysznic. Następnie zrobiłam niezbyt mocny makijaż i wybrałam ubrania. Zadzwoniłam po taksówkę, a następnie ubrałam czarną rozkloszowaną sukienkę, sięgająca połowy ud, na szerokich ramiączkach i czarne szpilki. Taryfa podjechała pod dom, a ja spakowałam kluczę, kilka przyborów do makijażu i portfel do małej czarnej torebki i wyszłam z mieszkania. Wsiadłam do auta, podałam nazwę restauracji, a samochód ruszył.
   Punkt ósma byłam na miejscu. Zostałam zaprowadzona do stolika, przy którym już czekał na mnie gitarzysta mojego ulubionego zespołu. Przywitał mnie z uśmiechem i skomplementował sukienkę w której byłam. Złożyliśmy zamówienia i zaczęliśmy rozmawiać.
     -Przepraszam, że tak późno Cię zaprosiłem, ale było dużo roboty z trasą.
     -Nic się nie stało, kiedy nie pracuje zazwyczaj nie mam nic ciekawego do roboty. - odpowiedziałam z uśmiechem.
     -Jedziecie w trasę?
     -Tak, wyjeżdżamy jutro...