Stwierdziła, że jest trochę wcześnie na odwiedziny, bo Amy zawsze wstawała bardzo późno. Poszła więc najpierw na spacer. Po około czterdziestu pięciu minutach była pod domem przyjaciółki. Zapukała i czekała aż ktoś jej otworzy. Po chwili w drzwiach stanęła mama jej przyjaciółki. Miła, przyjemna, troskliwa kobieta po czterdziestce.
-Dzień dobry. Jest Amy?
-Dzień dobry. Tak jest. Wejdź, zaraz ją zawołam. – powiedziała i ciepło się uśmiechnęła.
Dziewczyna weszła do domu, i rozglądała się po mieszkaniu. Mimo że odwiedzała Amy, praktycznie codziennie i tak zawsze dokładnie się rozglądała, tak jakby była tutaj po raz pierwszy. Może to dlatego że u niej w domu było inaczej. Tutaj od razu po wejściu czuło się rodzinną atmosferę. W jej domu tego nie było. Po chwili zjawiła się jej przyjaciółka i przerwała jej rozmyślenia.
-Angie! Cześć jak ja Cię dawno nie widziałam. – powiedziała na powitanie Amy.
-Cześć. No faktycznie będzie ze dwa dni jak się widziałyśmy ostatni raz.
-No właśnie, dwa dni to kupa czasu. – zaśmiała się.
-Dobra starczy tego gadania choć już. Chce Cię z kimś poznać.
-Z kim?
-Oj zobaczysz. No choć już. – Amy pociągnęła rudowłosą za rękę i wyszły z domu.
Jak zwykle rozmawiały i śmiały się. Po drodze wstąpiły do sklepu i kupiły kilka butelek różnych alkoholi.
-No to dowiem się gdzie mnie prowadzisz i z kim mamy się spotkać? – Zapytała po chwili Angie.
-Jak będziemy na miejscu to się dowiesz. Gdybym Ci powiedziała to nie byłaby niespodzianka. – powiedziała z uśmiechem brunetka.
Droga zajęła im sporo czasu. W pewnym momencie skręciły do lasu. Po kilkudziesięciu minutach chodzenia po leśnych dróżkach wyszły na niewielką polane. Szły w kierunku kilku opuszczonych budynków. Kiedy były już niedaleko usłyszały hałas i czyjś śmiech.
-Już są, to dobrze. Chociaż raz się nie spóźnili. – powiedziała Amy bardziej do siebie niż do swojej towarzyszki.
-Kto już jest?
-Chodź to zobaczysz. – Brunetka uśmiechnęła się do przyjaciółki i pociągnęła ja za rękę.
Z budynku dochodziły dźwięki gitar i czyjś śpiew. Kiedy były już przy samym wejściu muzyka zamilkła i zastąpiły ją rozmowy. Angie od razu rozpoznała ten charakterystyczny głos. William. Była to ta osoba, która najbardziej dawała dziewczynie w kość. Jeszcze nigdy nie przeszedł obok niej nie odzywając się, czy nie rzucając żadnych docinek. Gdy tylko uświadomiła sobie kto tam na nią czeka od razu zatrzymała się. Jej przyjaciółka widząc to również stanęła odwracając się do niej.
-Co się stało?
-Ty się pytasz co się stało? Nie wejdę tam nigdy w życiu. Nie spędzę w towarzystwie tego cholernego rudzielca nawet dwóch minut. Mam go dość! Mam serdecznie dość tego wszystkiego, całego tego pierdolonego świata, a szczególnie jego.
-Angie. Przyprowadziłam Cię tutaj, bo chciałam was do siebie przekonać. Will to fajny facet. Naprawdę. Przyjaźnimy się już od dosyć dawna i mogę na niego liczyć w każdej sytuacji. Jestem pewna, że jeśli tylko byście się bliżej poznali to bardzo byście się polubili. Poza tym może nareszcie nauczyłabyś się odpowiadać na takie docinki, a nie pokornie stać i wysłuchiwać tego wszystkiego. Wejdź chociaż na chwilę, proszę.
-Dobra, niech ci będzie, ale tylko na chwilę.
Weszły do środka. Amy szła pierwsza, a Angie kawałek za nią. Kiedy tylko brunetka weszła do pomieszczenia, w którym znajdowali się jej przyjaciele powitał ją zniecierpliwiony skrzek:
-No kurwa nareszcie ile można czekać do cholery?!
-Uspokój się kupiłyśmy wam za to po piwie.
-No. Chociaż tyle, ale zaraz jak to „kupiłyśmy”? Teraz mówisz o sobie w liczbie mnogiej?
-Nie, przeszłam z przjaciółką. – powiedziała podając chłopakom po butelce piwa.
-Angie, chodź. No chodź.
Po chwili zobaczyli jak dziewczyna wychodzi z korytarza i staje przed nimi, a oni nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Była to dziewczyna, którą tak dobrze znali, którą codziennie wyzywali i mieszali z błotem.
-Co ta idiotka tu robi?! – uniósł się William
-Uspokój się nie chcę żebyście się tu pozabijali. Znam się z Angie dłużej niż z wami i przyjaźnimy się, więc albo to zrozumiesz i będziesz siedzieć cicho albo spierdalaj.
-Dobra, niech Ci będzie. – powiedział niezbyt zadowolony z tego chłopak.
-No. A wy się chyba nie znacie. – zapytała drugiego chłopaka, który przez cały czas siedział nie wzruszony na ziemi z gitarą na kolanach, popijając piwko.
-Angie, Jeff. Jeff, Angie – przedstawiła ich sobie i również usiadła na ziemi. To samo zrobiła rudowłosa dziewczyna. Teraz mogła się lepiej przyjrzeć chłopakom. William był średniego wzrostu siedemnastolatkiem. Miał długie proste, rude włosy, wystające kości policzkowe i zielone oczy. Ubrany był w ciemną koszulkę z nadrukami, skórzana kurtkę, jeansy i kowbojki. Jednak najbardziej charakterystyczny był jego głos. Bardzo niski i skrzeczący z odrobiną wiecznej chrypy. Drugi z tej dwójki był mniej więcej tego samego wzrostu co jego kumpel i również miał siedemnaście lat. Jednak Jeff miał czarne włosy nieco krótsze niż Will, a także brązowe oczy. Ubrany był w jeansy, kowbojki, białą koszulkę i dżinsową katanę. Jej rozmyślenia przerwał głos jej przyjaciółki.
-Masz fajki?
-Ciekawe skąd taki dzieciak będzie miał fajki. – zapytał drwiąco Will. Natomiast dziewczyna nie odezwała się tylko wyciągnęła z kieszeni spodni paczkę papierosów i podała je przyjaciółce. Po czym spojrzała na chłopaka morderczym wzrokiem i znów zajęła się rozmyślaniem i piciem whisky, której pustą już do połowy butelkę trzymała w ręku.
Zaczęli rozmawiać jednak Angie nie mówiła za wiele. Odpowiadała tylko na pytania, które ktoś jej zadał, nic więcej. Była strasznie nieśmiała co uważała za swoja najgorszą wadę. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ten rudzielec. Cokolwiek powiedziała według niego było bardzo śmieszne. Był dla niej wredny i chamski tak jak zawsze. W pewnym momencie dziewczyna nie wytrzymała. Wstała i pożegnała się ze wszystkim mówiąc:
-Dobra ja już lecę. - zbulwersowała się Amy.
-Co?! Tak wcześnie?
-A co ty myślałaś? Wróci do domu, poprosi mamusie o przeczytanie bajeczki na dobranoc i zaśpiewanie kołysanki i pójdzie spać. Wiesz… jak się pośpieszysz to może jeszcze zdążysz na dobranockę. – Zaśmiał się William.
-Zamknij się! Mógłbyś chociaż raz trzymać mordę na kłódkę i się kurwa nie odzywać wtedy kiedy nie trzeba! - wybuchła brunetka.
-Mówisz jakbyś go nie znała. Wtedy to by nie był Will. – wtrącił Jeffrey.
-Ej, a ty po czyjej jesteś stronie do cholery? – krzyknął mocno wkurzony już Rudzielec do swojego kumpla. Natomiast Angie podczas ich kłótni zdążyła wyjść z budynku i ruszyć w stronę domu. Miała tylko nadzieje, że pamięta drogę powrotną.
Podczas drogi do domu myślała tylko o tym, że nareszcie uwolniła się od tego rudzielca i jego durnych, chamskich komentarzy na każdy temat. Kiedy dotarła do mieszkania. Stanęła przed drzwiami i zdała sobie sprawę, że właśnie spadła z deszczu pod rynnę. Przypomniała sobie, że przecież za tymi drzwiami czeka jej ojczym, który na pewno nie jest zadowolony z powodu jej nieobecności. Jednak weszła do środka mając nadzieję, że może zdążył już zasnąć. W korytarzu zdjęła buty i kurtkę, a następnie poszła w kierunku swojej sypialni. Światła były zapalone, a z salonu słychać było telewizor...