Zostaw proszę komentarz i powiedz mi co myślisz. :)
Obudziła się i
zdezorientowana rozejrzała po pokoju. W pierwszej chwili nie
wiedziała gdzie jest, jednak szybko przypomniała sobie wczorajszy
wieczór. Usiadła na łóżku i spojrzała na zegarek, 13:20. Dosyć
późno. Zaczęła się zastanawiać co zrobić teraz. Nie pójdzie
do szkoły, ani nie wróci do domu, nie miała też ochoty znowu
mieszkać w domku na drzewie. Rozmyślania przerwało jej szczekanie
psa. Wyjrzała przez okno i zobaczyła Jeffa idącego w kierunku domu
z plecakiem na ramieniu. Zwierze oparte na płocie czekało na
swojego pana wesoło merdając ogonem. Psina nie był duży, raczej
średnich rozmiarów, najprawdopodobniej kundel. Był cały czarny,
prócz lewego ucha które było bielutkie. Miał piękne brązowe,
błyszczące oczy. Chłopak otworzył furtkę, przy której już
czekało uradowane zwierze. Pies zaczął skakać i szczekać wesoło.
Brunet pogłaskał go i coś powiedział jednak Angie nie słyszała
co. Przyglądała się jak Jeff zmierza w stronę drzwi wraz ze swoim
towarzyszem i zastanawiała się czy i ona mogłaby mieć takie
życie. Mieć normalną rodzinę, psa, ładny dom z zadbanym
ogródkiem. Teraz to już chyba niemożliwe. Po tym co przeszła i co
na pewno jeszcze będzie musiała przejść, to przegrana sprawa.
Zawsze będą dręczyć ja wspomnienia. Dobrze wiedziała, że
przenigdy nie zazna sielankowego życia. Jednak mimo iż była tego
świadoma zawsze wypierała takie myśli. Wolała żyć kłamstwami i
fałszywymi wyobrażeniami o normalnym, szczęśliwej rodzinie.
Słyszała jak chłopak wszedł do domu i przywitał się z matką.
Wzięła plecak z podłogi. Zaraz potem zobaczyła go w drzwiach
pokoju.
-Pójdę już. Nie chcę
dłużej siedzieć na głowie tobie i twojej rodzinie.
-Nikomu to nie
przeszkadza.
-Nie? Gdzie dzisiaj
spałeś? Na kanapie, bo ja zajęłam twoje łóżko. Tak naprawdę
nawet mnie nie znasz.
-Znam Cie wystarczająco
długo, żeby chcieć Ci pomóc.
-To nie twój problem,
tylko mój i nie powinien się nim przejmować nikt prócz mnie.
-Jeśli chcesz to idź,
nie mogę Cię zmusić żebyś została, ale dokąd tak właściwie
chcesz pójść.
-Pewnie do domu. W końcu
kiedyś będę musiała tam wrócić.
-Odprowadzę Cię.
-Nie. Nie ma takiej
potrzeby.
-Dobrze, skoro tak
chcesz. - brunet odprowadził Angie do drzwi.
-Dziękuję za wszystko.
-Nie ma za co. Na pewno
chcesz już iść?
-Tak.
-Ok. Tylko zrób coś
dla mnie proszę.
-Co takiego?
-Spotkaj się z Amy,
bardzo się o Ciebie martwi.
-Dobrze, obiecuję.
Cześć.
-Cześć. - Odwróciła
się i ruszyła przed siebie jednak nie usłyszała za sobą odgłosu
zamykanych drzwi i jeszcze przez pewien czas czuła na sobie
spojrzenie chłopaka.
Szła powoli. Nigdzie
jej się nie śpieszyło. Była już strasznie głodna i jeszcze
bardziej zmęczona, ale nie zatrzymała się. Wolno zmierzała w
kierunku swojego własnego piekła. Jakąś godzinę później była
pod domem. Stanęła przed drzwiami i przez pewien czas wahała się
czy wejść, czy może jeszcze trochę pomieszkać w lesie. Nie miało
to znaczenia. Uciekając odwlekłaby to co nieuniknione. W końcu
będzie musiała tu wrócić. Nie może całego życia spędzić na
drzewie. Przekręciła gałkę, drzwi nie były zamknięte, czyli był
w domu. Wkroczyła do piekła i wiedziała, że już nie ma odwrotu.
Po cichu weszła do mieszkania, zdjęła buty, kurtkę powiesiła na
wieszaku, po czym powoli, najciszej jak mogła ruszyła korytarzem.
Zajrzała do salonu, ojczym leżał na kanapie, spał. Ucieszyła się
i trochę pewniejszym krokiem poszła do swojego pokoju. Przebrała
się w pidżamę i położyła na łóżku.
Obudził ją dzwonek
budzika. Wyłączyła go, wstała i ruszyła w stronę łazienki.
Przejrzała się w lustrze. Po swoim wyglądzie stwierdziła, że nie
może iść do szkoły w takim stanie. Cała była poraniona. Nie
mogła się tak pokazać. Była siódma rano, ojciec jeszcze na pewno
śpi. Miała iść do Amy. Oczywiście w takim stanie nie może się
z nią spotkać. Zeszła na dół i podeszła do telefonu, wykręciła
numer przyjaciółki. Nie była pewna czy o tej godzinie ktoś
odbierze. Kiedy już miała się poddać ktoś podniósł słuchawkę.
-Halo? - od razu poznała
ciepły głos w słuchawce.
-Dzień dobry pani
McLevis.
-Oh. Dzień dobry Angie.
Gdzie się podziewałaś? Amy bardzo się o Ciebie martwiła.
-Mogłaby ją pani
poprosić do telefonu? - zbyła jej pytanie, nie mogła jej przecież
powiedzieć, że przez ostatnie kilka dni nie mogła wyjść z domu,
bo ojczym ją pobił, po czym mieszkała w lesie. Słyszała jak
kobieta odchodzi od telefonu i woła przyjaciółkę i nagle uderzyła
ją pewna myśl. Nie powiedziała Jeffowi, żeby zachował to co
widział dla siebie. Mógł jej wszystko powiedzieć wczoraj kiedy
się widzieli. Nie była przygotowana by zupełnie szczerze
porozmawiać z przyjaciółką o tym wszystkim co się działo. Myśli
przelatywały przez jej umysł jedna za drugą. Nie wiedziała czy
powinna kłamać, czy mówić prawdę. Od razu się do wszystkiego
przyznać, czy może spróbować zmienić temat. Nie miała pojęcia
ile Amy wie na temat tego co się dzieje u niej w domu. Już miała
odłożyć słuchawkę, kiedy usłyszała głos przyjaciółki.
-Angie?!
-Hej Amy.
-Gdzieś ty się
podziewała do cholery?! Nie dajesz znaku życia! Nie przychodzisz do
szkoły! Nie ma Cię w domu! Co robiłaś przez cały ten czas?!
Gdzie byłaś?!
-Przepraszam. Postaram
Ci się wszystko to wynagrodzić jakoś. Byłam zajęta. Wybacz.
-Zajęta?! Jak to
zajęta?!
-Normalnie, obiecuję że
się spotkamy i wszystko Ci wytłumaczę, teraz muszę już iść.
Narazie.
-Angie zaczekaj. - Ona
jednak nie chciała czekać. Od razu odłożyła słuchawkę i poszła
do kuchni. Otworzyła lodówkę, zrobiła prowizoryczne śniadanie z
tego co można było w niej znaleźć i wróciła na górę.
Przydałoby się nadrobić trochę lekcje, kiedyś nie miała z tym
problemów, nie przepuszczała nawet jednego dnia szkolnego. Jednak
od pewnego czasu jej ojciec stał się jeszcze bardziej agresywny,
nie miał już żadnych zahamowań. Bił ją coraz częściej i coraz
bardziej. Zastanawiała się czy to jest przejściowe, czy już tak
zostanie, a może będzie jeszcze gorzej? Nie potrafiła odpowiedzieć
na żadne z tych pytań, przez co dręczyły ją jeszcze bardziej.
Usłyszała odgłos zamykanych drzwi wejściowych, co oznaczało, że
ojczym gdzieś wyszedł. To wyrwało ją z rozmyśleń. Zjadła
śniadanie, ubrała się po czym zeszła na dół i usiadła przy
pianinie. Zaczęła grać, delikatnie, smutno, nie był to żaden
konkretny utwór. Po chwili już nie myślała o tym co gra, jej
palce nadal lekko poruszały się po klawiszach, jednak myślami
Angie była już zupełnie gdzie indziej, gdzieś bardzo daleko stąd.
Na ziemie sprowadził
ją dźwięk otwieranych drzwi. Była pewna, że to ojczym wrócił i
zaraz będzie domagał się obiadu, więc chciała biec do kuchni
jednak kiedy się odwróciła zobaczyła swoją przyjaciółkę
stojącą w korytarzu. W myślach ujrzała obraz, który rano ukazał
jej się w lustrze i już wiedziała co to spotkanie oznacza oraz
dlaczego Amy nadal nic nie powiedziała tylko stoi wgapiając się w
nią. Od bardzo dawna podejrzewała, że brunetka domyśla co się
dzieje w jej domu, ale najwyraźniej nie wyobrażała sobie, że jest
aż tak źle. Jej bluzka miała duży dekolt i była na tyle
przezroczysta, że było przez nią widać większość siniaków,
które pokrywały także jej ręce, a nawet twarz. Na całym ciele
miała też wiele zadrapań, a na jednym nadgarstku były ślady
cięć.
-Co Ci się stało? -
wydusiła w końcu Amy.
-Nic. - odparła cicho
rudowłosa i spuściła głowę. Natomiast brunetka otrząsnęła się
z pierwszego szoku po czym szybko podeszła do Angie i złapała ją
za ramiona.
-Nic!? Co ma znaczyć
nic do cholery!? I gdzie się podziewałaś ostatnie kilka dni!?
Miałaś mi wytłumaczyć, więc kurwa słucham!
-Mówiłam, że
wytłumaczę Ci później. - odpowiedziała cicho.
-Nie ma później,
wytłumacz teraz! - kiedy dziewczyna nie odpowiadała Amy uspokoiła
się trochę i już spokojniej dodała.
-Czemu mi nie
powiedziałaś, że on Cię bije? - podniosła twarz przyjaciółki
żeby spojrzeć jej w oczy.
-A co by to zmieniło?
Nie mogłabyś nic z tym zrobić, gdybyś wparowała i zrobiła
awanturę to byłoby tylko gorzej.
-Mogłabyś pomieszkać
u mnie, w tym czasie coś by się wymyśliło.
-Nie chciałam pakować
Cie w żadne kłopoty. Sama świetnie sobie z tym radzisz. Z resztą
znalazłby mnie u Ciebie, jakby tylko nie miał kto posprzątać i
ugotować. - W jej oczach zbierało się coraz więcej łez, starała
się unikać wzroku przyjaciółki.
-Ty tu jeszcze gotujesz
i sprzątasz? Nie wystarczy, że ten bydlak się nad tobą znęca?
Zrobił z Ciebie niewolnice. Może jeszcze zacznie Cię gwałcić. -
kiedy Angie nie odpowiedziała tylko spuściła głowę Amy
uświadomiła sobie, że to też już miało w tym domu miejsce.
Rudowłosa nie wytrzymała, wybuchła płaczem i osunęła się na
podłogę. Dziewczyna klęknęła obok, przytuliła przyjaciółkę i
zaczęła głaskać jej włosy delikatnie.
-Boże Angie przez co ty
przeszłaś. Nie pomyślałaś, żeby powiedzieć o tym komukolwiek?
Zgłosić na policje?
-I co bym potem zrobiła?
Wiesz że nie mam dokąd pójść. - powiedziała przez łzy
rudowłosa. Po pewnym czasie dziewczyna się uspokoiła.
-Weź swoje rzeczy. Za
nic Cię tu nie zostawię i nie chce słyszeć żadnych protestów.
Prześpisz się u mnie, rano coś się wymyśli. - Angie wiedziała,
że Amy nie da za wygraną, więc nawet nie próbowała walczyć.
Poszła na górę spakowała kilka najważniejszych rzeczy, trochę
ubrań, parę kosmetyków, po czym zeszła na dół. Amy ruszyła
przodem, rudowłosa za nią. Niedługo potem były już w domu
brunetki. Było jeszcze dosyć wcześnie, więc jej mamy jeszcze nie
było w domu, co ucieszyło Angie, nie chciała znów przechodzić
przez te wszystkie pytania. Przyjaciółka zaprowadziła ją na górę
i poleciła by ta zostawiła swoje rzeczy.
-Mogłabym wziąć
prysznic?
-Oczywiście, ręczniki
są w szafce obok zlewu, ja pójdę zrobić coś do jedzenia.
-Ok, dziękuję. -
dziewczyna wzięła ubrania na zmianę i zniknęła za drzwiami
łazienki. Weszła pod prysznic, odkręciła gorąca wodę i
odpłynęła myślami daleko. Nie musiała się już martwić rozmową
z przyjaciółką, w sumie to nawet cieszyła się, że Amy tak nagle
do niej wpadła, przynajmniej nie będzie jej musiała już nic
tłumaczyć. Jednak bała się jak zareaguje ojciec kiedy ta znowu
nie wróci do domu. Wiedziała, że to się prędzej czy później
źle skończy. Podejrzewała, że raczej prędzej niż później.
Jednak starała się o tym teraz nie myśleć. Wyszła spod
prysznica, miała wrażenie, ze siedziała tam całą wieczność. Po
takim odprężeniu i założeniu nowych ubrań, poczuła się dużo
lepiej. Nagle usłyszała jak jej przyjaciółka z kimś rozmawia
najpierw pomyślała że pani McLevis wróciła wcześniej z pracy
jednak głos nie była damski. Mężczyzna? Przez chwilę wystraszyła
się, ze jej ojciec jakimś cudem już ją znalazł, jednak nie była
to kłótnia, ale spokojna rozmowa, więc to nie możliwe, zresztą
głos był zbyt niski jak na jej ojczyma. Wyszła z łazienki i
zeszła na dół. Zobaczyła, że razem z Amy przy stole siedzi Axl.
Przywitali się.
-Już myślałam, że
się utopiłaś pod tym prysznicem. - zaśmiała się brunetka.
-Odgrzałam Ci obiad,
jest na kuchence – dodała z uśmiechem.
-Dziękuję. -
odwzajemniła uśmiech. Była niesamowicie głodna, ruszyła więc do
kuchni i dopiero kiedy wracała do stołu z pełnym talerzem
zobaczyła podbite oko Axla.
-Co Ci się stało?
-Okazuje się, że Ty i
Axl macie więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać -
powiedziała Amy kiedy nagle zadzwonił telefon. Poszła odebrać, a
oni zostali przy stole, jednak żadne nie odezwało się słowem.
Angie zajęta była jedzeniem obiadu natomiast Axl piciem piwa i
wyglądaniem przez okno. Kiedy Amy wróciła powiedziała:
-Wybaczcie, ale muszę
iść pomóc mamie w sklepie.
-Może pójdziemy z
tobą?
-Niee. Nie trzeba, damy
radę. - uśmiechnęła się.
-Niedługo wrócę.
Narazie. - zaraz potem drzwi się zamknęły, a Amy była już daleko
i nawet nie słyszała ich odpowiedzi. Przez pewien czas było bardzo
niezręcznie. Żadne się nie odzywało, bo nie wiedzieli co mieliby
mówić. Jeszce niedawno jedyne co ich łączyło to wspólna
przyjaciółka. Nienawidzili się, a teraz okazuje się że łączy
ich coś więcej niż tylko kolor włosów. W końcu dziewczyna
wstała i poszła do kuchni. Wzięła się za zmywanie naczyń i
nawet nie zauważyła kiedy rudzielec podszedł.
-A więc to ojciec Cię
tak urządził.
-Ojczym.
-Masz ojczyma? Nie
wiedziałem.
-Nie dziwi mnie to. Do
tej pory raczej się mną nie interesowałeś. Ograniczałeś się
raczej do wyzywania.
-No tak. - na chwile
zapadła cisza. Dziewczyna skończyła zmywanie i podeszła do
lodówki, z której wyjęła butelkę piwa, po czym odwróciła się
i oparła o blat.
-Przepraszam Cię za to.
Chociaż to nic nie da. Byłem chujem nic tego nie zmieni. - chłopak
stał oparty o ramę drzwi ze skrzyżowanymi nogami i taką samą
butelką jak dziewczyna.
-Nie spodziewałam się
przeprosin.
-No cóż. Wbrew temu co
może o mnie myślisz mam jeszcze trochę ludzkich odruchów.
-Najwyraźniej. - stali
tak przez chwile w milczeniu pijąc piwo.
-To może zakończymy
wojnę? - zaproponował, a ona przytaknęła. Usiedli na kanapie i
zaczęli rozmawiać. Jak się okazało mieli ze sobą trochę
wspólnego. Oboje grali na pianinie, oboje lubili śpiewać i byli w
tym bardzo dobrzy. Słuchali podobnej muzyki, więc włączyli jedną
z płyt Amy i zasłuchali się w niej. Znaleźli wiele tematów na
które mogli porozmawiać. Zaczęli żartować i bawili się
świetnie. Następną płytą jaką włączyli było Aerosmith. Kiedy
zaczęło lecieć „Dream On” Angie zamknęła oczy, odchyliła
głowę i oparła ją o kanapę.
-Kocham tą piosenkę.
Jest cudowna.
-Tez tak uważam. -
przez chwilę siedzieli w milczeniu wsłuchując się w muzykę.
Angie wracała myślami do czasów kiedy była mała i uczyła się
grać właśnie ten utwór na pianinie. Uśmiechnęła się do
wspomnień. Nie zdawała sobie sprawy, że chłopak cały czas ją
obserwuje. Nagle poczuła jego dłoń na swoim policzku. Odwrócił
jej twarz w swoją stronę, a zanim ta zdążyła zareagować, zaczął
namiętnie ją całować. Dziewczyna na początku była w szoku,
jednak odwzajemniła pocałunek. Po chwili jego druga dłoń znalazła
się na biodrze dziewczyny, natomiast ona objęła go jedną ręką,
a drugą wplotła w jego włosy. Pocałunek trwał już dosyć długo,
ale żadne z nich nie chciało go przerywać i chcieli by mógł on
trwać wiecznie. Jednak właśnie w tej chwili usłyszeli otwierające
się drzwi, więc odskoczyli od siebie. Po chwili w drzwiach salonu
stanęła mama Amy.
-Witajcie. - powiedziała
uśmiechając się ciepło.
-Dzień dobry pani. -
odpowiedzieli jednocześnie. Po chwili brunetka zawołała ich żeby
poszli do niej do pokoju. Axl posłał rudowłosej najsłodszy
uśmiech na jaki potrafił się zdobyć, a dziewczyna chętnie go
odwzajemniła. Już chwile później byli w pokoju przyjaciółki i
rozmawiali. Nagle Angie usłyszała jak pani McLevis ją woła.
Zeszła na dół i zobaczyła kobietę stojącą obok schodów ze
słuchawka w dłoni.
-Telefon do Ciebie
skarbie. - powiedziała delikatnie się uśmiechając. Dziewczynie
serce zaczęło bić szybciej. Wzięła telefon od kobiety.
-Tak?
-Gdzie ty do cholery
jesteś idiotko?
-U przyjaciółki,
chciałam u niej dzisiaj przenocować.
-Jak Cię nie zobaczę
kurwa w domu za pięć minut to sam po Ciebie pójdę dziwko. -
dziewczyna wiedziała, że nie żartuje i że naprawdę po nią
przyjdzie, a wtedy wszystko może się wydarzyć. Wyjaśniła więc
pospiesznie mamie Amy, że musi iść do domu. Szybko wyszła z
budynku i biegiem rzuciła się w kierunku mieszkania. Była na
miejscu szybciej niż się spodziewała. Wpadła do domu i zamknęła
drzwi, nie zdążyła nawet nic powiedzieć kiedy ojczym złapał ją
za włosy i uderzył jej głową o ścianę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz