Rozdzial 5 "Now the sorrow in my heart will never fade"

Zostaw proszę komentarz i powiedz mi co myślisz. :)

        Obudziła się i zdezorientowana rozejrzała po pokoju. W pierwszej chwili nie wiedziała gdzie jest, jednak szybko przypomniała sobie wczorajszy wieczór. Usiadła na łóżku i spojrzała na zegarek, 13:20. Dosyć późno. Zaczęła się zastanawiać co zrobić teraz. Nie pójdzie do szkoły, ani nie wróci do domu, nie miała też ochoty znowu mieszkać w domku na drzewie. Rozmyślania przerwało jej szczekanie psa. Wyjrzała przez okno i zobaczyła Jeffa idącego w kierunku domu z plecakiem na ramieniu. Zwierze oparte na płocie czekało na swojego pana wesoło merdając ogonem. Psina nie był duży, raczej średnich rozmiarów, najprawdopodobniej kundel. Był cały czarny, prócz lewego ucha które było bielutkie. Miał piękne brązowe, błyszczące oczy. Chłopak otworzył furtkę, przy której już czekało uradowane zwierze. Pies zaczął skakać i szczekać wesoło. Brunet pogłaskał go i coś powiedział jednak Angie nie słyszała co. Przyglądała się jak Jeff zmierza w stronę drzwi wraz ze swoim towarzyszem i zastanawiała się czy i ona mogłaby mieć takie życie. Mieć normalną rodzinę, psa, ładny dom z zadbanym ogródkiem. Teraz to już chyba niemożliwe. Po tym co przeszła i co na pewno jeszcze będzie musiała przejść, to przegrana sprawa. Zawsze będą dręczyć ja wspomnienia. Dobrze wiedziała, że przenigdy nie zazna sielankowego życia. Jednak mimo iż była tego świadoma zawsze wypierała takie myśli. Wolała żyć kłamstwami i fałszywymi wyobrażeniami o normalnym, szczęśliwej rodzinie. Słyszała jak chłopak wszedł do domu i przywitał się z matką. Wzięła plecak z podłogi. Zaraz potem zobaczyła go w drzwiach pokoju.
-Pójdę już. Nie chcę dłużej siedzieć na głowie tobie i twojej rodzinie.
-Nikomu to nie przeszkadza.
-Nie? Gdzie dzisiaj spałeś? Na kanapie, bo ja zajęłam twoje łóżko. Tak naprawdę nawet mnie nie znasz.
-Znam Cie wystarczająco długo, żeby chcieć Ci pomóc.
-To nie twój problem, tylko mój i nie powinien się nim przejmować nikt prócz mnie.
-Jeśli chcesz to idź, nie mogę Cię zmusić żebyś została, ale dokąd tak właściwie chcesz pójść.
-Pewnie do domu. W końcu kiedyś będę musiała tam wrócić.
-Odprowadzę Cię.
-Nie. Nie ma takiej potrzeby.
-Dobrze, skoro tak chcesz. - brunet odprowadził Angie do drzwi.
-Dziękuję za wszystko.
-Nie ma za co. Na pewno chcesz już iść?
-Tak.
-Ok. Tylko zrób coś dla mnie proszę.
-Co takiego?
-Spotkaj się z Amy, bardzo się o Ciebie martwi.
-Dobrze, obiecuję. Cześć.
-Cześć. - Odwróciła się i ruszyła przed siebie jednak nie usłyszała za sobą odgłosu zamykanych drzwi i jeszcze przez pewien czas czuła na sobie spojrzenie chłopaka.
   Szła powoli. Nigdzie jej się nie śpieszyło. Była już strasznie głodna i jeszcze bardziej zmęczona, ale nie zatrzymała się. Wolno zmierzała w kierunku swojego własnego piekła. Jakąś godzinę później była pod domem. Stanęła przed drzwiami i przez pewien czas wahała się czy wejść, czy może jeszcze trochę pomieszkać w lesie. Nie miało to znaczenia. Uciekając odwlekłaby to co nieuniknione. W końcu będzie musiała tu wrócić. Nie może całego życia spędzić na drzewie. Przekręciła gałkę, drzwi nie były zamknięte, czyli był w domu. Wkroczyła do piekła i wiedziała, że już nie ma odwrotu. Po cichu weszła do mieszkania, zdjęła buty, kurtkę powiesiła na wieszaku, po czym powoli, najciszej jak mogła ruszyła korytarzem. Zajrzała do salonu, ojczym leżał na kanapie, spał. Ucieszyła się i trochę pewniejszym krokiem poszła do swojego pokoju. Przebrała się w pidżamę i położyła na łóżku.
     Obudził ją dzwonek budzika. Wyłączyła go, wstała i ruszyła w stronę łazienki. Przejrzała się w lustrze. Po swoim wyglądzie stwierdziła, że nie może iść do szkoły w takim stanie. Cała była poraniona. Nie mogła się tak pokazać. Była siódma rano, ojciec jeszcze na pewno śpi. Miała iść do Amy. Oczywiście w takim stanie nie może się z nią spotkać. Zeszła na dół i podeszła do telefonu, wykręciła numer przyjaciółki. Nie była pewna czy o tej godzinie ktoś odbierze. Kiedy już miała się poddać ktoś podniósł słuchawkę.
-Halo? - od razu poznała ciepły głos w słuchawce.
-Dzień dobry pani McLevis.
-Oh. Dzień dobry Angie. Gdzie się podziewałaś? Amy bardzo się o Ciebie martwiła.
-Mogłaby ją pani poprosić do telefonu? - zbyła jej pytanie, nie mogła jej przecież powiedzieć, że przez ostatnie kilka dni nie mogła wyjść z domu, bo ojczym ją pobił, po czym mieszkała w lesie. Słyszała jak kobieta odchodzi od telefonu i woła przyjaciółkę i nagle uderzyła ją pewna myśl. Nie powiedziała Jeffowi, żeby zachował to co widział dla siebie. Mógł jej wszystko powiedzieć wczoraj kiedy się widzieli. Nie była przygotowana by zupełnie szczerze porozmawiać z przyjaciółką o tym wszystkim co się działo. Myśli przelatywały przez jej umysł jedna za drugą. Nie wiedziała czy powinna kłamać, czy mówić prawdę. Od razu się do wszystkiego przyznać, czy może spróbować zmienić temat. Nie miała pojęcia ile Amy wie na temat tego co się dzieje u niej w domu. Już miała odłożyć słuchawkę, kiedy usłyszała głos przyjaciółki.
-Angie?!
-Hej Amy.
-Gdzieś ty się podziewała do cholery?! Nie dajesz znaku życia! Nie przychodzisz do szkoły! Nie ma Cię w domu! Co robiłaś przez cały ten czas?! Gdzie byłaś?!
-Przepraszam. Postaram Ci się wszystko to wynagrodzić jakoś. Byłam zajęta. Wybacz.
-Zajęta?! Jak to zajęta?!
-Normalnie, obiecuję że się spotkamy i wszystko Ci wytłumaczę, teraz muszę już iść. Narazie.
-Angie zaczekaj. - Ona jednak nie chciała czekać. Od razu odłożyła słuchawkę i poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę, zrobiła prowizoryczne śniadanie z tego co można było w niej znaleźć i wróciła na górę. Przydałoby się nadrobić trochę lekcje, kiedyś nie miała z tym problemów, nie przepuszczała nawet jednego dnia szkolnego. Jednak od pewnego czasu jej ojciec stał się jeszcze bardziej agresywny, nie miał już żadnych zahamowań. Bił ją coraz częściej i coraz bardziej. Zastanawiała się czy to jest przejściowe, czy już tak zostanie, a może będzie jeszcze gorzej? Nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z tych pytań, przez co dręczyły ją jeszcze bardziej. Usłyszała odgłos zamykanych drzwi wejściowych, co oznaczało, że ojczym gdzieś wyszedł. To wyrwało ją z rozmyśleń. Zjadła śniadanie, ubrała się po czym zeszła na dół i usiadła przy pianinie. Zaczęła grać, delikatnie, smutno, nie był to żaden konkretny utwór. Po chwili już nie myślała o tym co gra, jej palce nadal lekko poruszały się po klawiszach, jednak myślami Angie była już zupełnie gdzie indziej, gdzieś bardzo daleko stąd.
      Na ziemie sprowadził ją dźwięk otwieranych drzwi. Była pewna, że to ojczym wrócił i zaraz będzie domagał się obiadu, więc chciała biec do kuchni jednak kiedy się odwróciła zobaczyła swoją przyjaciółkę stojącą w korytarzu. W myślach ujrzała obraz, który rano ukazał jej się w lustrze i już wiedziała co to spotkanie oznacza oraz dlaczego Amy nadal nic nie powiedziała tylko stoi wgapiając się w nią. Od bardzo dawna podejrzewała, że brunetka domyśla co się dzieje w jej domu, ale najwyraźniej nie wyobrażała sobie, że jest aż tak źle. Jej bluzka miała duży dekolt i była na tyle przezroczysta, że było przez nią widać większość siniaków, które pokrywały także jej ręce, a nawet twarz. Na całym ciele miała też wiele zadrapań, a na jednym nadgarstku były ślady cięć.
-Co Ci się stało? - wydusiła w końcu Amy.
-Nic. - odparła cicho rudowłosa i spuściła głowę. Natomiast brunetka otrząsnęła się z pierwszego szoku po czym szybko podeszła do Angie i złapała ją za ramiona.
-Nic!? Co ma znaczyć nic do cholery!? I gdzie się podziewałaś ostatnie kilka dni!? Miałaś mi wytłumaczyć, więc kurwa słucham!
-Mówiłam, że wytłumaczę Ci później. - odpowiedziała cicho.
-Nie ma później, wytłumacz teraz! - kiedy dziewczyna nie odpowiadała Amy uspokoiła się trochę i już spokojniej dodała.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że on Cię bije? - podniosła twarz przyjaciółki żeby spojrzeć jej w oczy.
-A co by to zmieniło? Nie mogłabyś nic z tym zrobić, gdybyś wparowała i zrobiła awanturę to byłoby tylko gorzej.
-Mogłabyś pomieszkać u mnie, w tym czasie coś by się wymyśliło.
-Nie chciałam pakować Cie w żadne kłopoty. Sama świetnie sobie z tym radzisz. Z resztą znalazłby mnie u Ciebie, jakby tylko nie miał kto posprzątać i ugotować. - W jej oczach zbierało się coraz więcej łez, starała się unikać wzroku przyjaciółki.
-Ty tu jeszcze gotujesz i sprzątasz? Nie wystarczy, że ten bydlak się nad tobą znęca? Zrobił z Ciebie niewolnice. Może jeszcze zacznie Cię gwałcić. - kiedy Angie nie odpowiedziała tylko spuściła głowę Amy uświadomiła sobie, że to też już miało w tym domu miejsce. Rudowłosa nie wytrzymała, wybuchła płaczem i osunęła się na podłogę. Dziewczyna klęknęła obok, przytuliła przyjaciółkę i zaczęła głaskać jej włosy delikatnie.
-Boże Angie przez co ty przeszłaś. Nie pomyślałaś, żeby powiedzieć o tym komukolwiek? Zgłosić na policje?
-I co bym potem zrobiła? Wiesz że nie mam dokąd pójść. - powiedziała przez łzy rudowłosa. Po pewnym czasie dziewczyna się uspokoiła.
-Weź swoje rzeczy. Za nic Cię tu nie zostawię i nie chce słyszeć żadnych protestów. Prześpisz się u mnie, rano coś się wymyśli. - Angie wiedziała, że Amy nie da za wygraną, więc nawet nie próbowała walczyć. Poszła na górę spakowała kilka najważniejszych rzeczy, trochę ubrań, parę kosmetyków, po czym zeszła na dół. Amy ruszyła przodem, rudowłosa za nią. Niedługo potem były już w domu brunetki. Było jeszcze dosyć wcześnie, więc jej mamy jeszcze nie było w domu, co ucieszyło Angie, nie chciała znów przechodzić przez te wszystkie pytania. Przyjaciółka zaprowadziła ją na górę i poleciła by ta zostawiła swoje rzeczy.
-Mogłabym wziąć prysznic?
-Oczywiście, ręczniki są w szafce obok zlewu, ja pójdę zrobić coś do jedzenia.
-Ok, dziękuję. - dziewczyna wzięła ubrania na zmianę i zniknęła za drzwiami łazienki. Weszła pod prysznic, odkręciła gorąca wodę i odpłynęła myślami daleko. Nie musiała się już martwić rozmową z przyjaciółką, w sumie to nawet cieszyła się, że Amy tak nagle do niej wpadła, przynajmniej nie będzie jej musiała już nic tłumaczyć. Jednak bała się jak zareaguje ojciec kiedy ta znowu nie wróci do domu. Wiedziała, że to się prędzej czy później źle skończy. Podejrzewała, że raczej prędzej niż później. Jednak starała się o tym teraz nie myśleć. Wyszła spod prysznica, miała wrażenie, ze siedziała tam całą wieczność. Po takim odprężeniu i założeniu nowych ubrań, poczuła się dużo lepiej. Nagle usłyszała jak jej przyjaciółka z kimś rozmawia najpierw pomyślała że pani McLevis wróciła wcześniej z pracy jednak głos nie była damski. Mężczyzna? Przez chwilę wystraszyła się, ze jej ojciec jakimś cudem już ją znalazł, jednak nie była to kłótnia, ale spokojna rozmowa, więc to nie możliwe, zresztą głos był zbyt niski jak na jej ojczyma. Wyszła z łazienki i zeszła na dół. Zobaczyła, że razem z Amy przy stole siedzi Axl. Przywitali się.
-Już myślałam, że się utopiłaś pod tym prysznicem. - zaśmiała się brunetka.
-Odgrzałam Ci obiad, jest na kuchence – dodała z uśmiechem.
-Dziękuję. - odwzajemniła uśmiech. Była niesamowicie głodna, ruszyła więc do kuchni i dopiero kiedy wracała do stołu z pełnym talerzem zobaczyła podbite oko Axla.
-Co Ci się stało?
-Okazuje się, że Ty i Axl macie więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać - powiedziała Amy kiedy nagle zadzwonił telefon. Poszła odebrać, a oni zostali przy stole, jednak żadne nie odezwało się słowem. Angie zajęta była jedzeniem obiadu natomiast Axl piciem piwa i wyglądaniem przez okno. Kiedy Amy wróciła powiedziała:
-Wybaczcie, ale muszę iść pomóc mamie w sklepie.
-Może pójdziemy z tobą?
-Niee. Nie trzeba, damy radę. - uśmiechnęła się.
-Niedługo wrócę. Narazie. - zaraz potem drzwi się zamknęły, a Amy była już daleko i nawet nie słyszała ich odpowiedzi. Przez pewien czas było bardzo niezręcznie. Żadne się nie odzywało, bo nie wiedzieli co mieliby mówić. Jeszce niedawno jedyne co ich łączyło to wspólna przyjaciółka. Nienawidzili się, a teraz okazuje się że łączy ich coś więcej niż tylko kolor włosów. W końcu dziewczyna wstała i poszła do kuchni. Wzięła się za zmywanie naczyń i nawet nie zauważyła kiedy rudzielec podszedł.
-A więc to ojciec Cię tak urządził.
-Ojczym.
-Masz ojczyma? Nie wiedziałem.
-Nie dziwi mnie to. Do tej pory raczej się mną nie interesowałeś. Ograniczałeś się raczej do wyzywania.
-No tak. - na chwile zapadła cisza. Dziewczyna skończyła zmywanie i podeszła do lodówki, z której wyjęła butelkę piwa, po czym odwróciła się i oparła o blat.
-Przepraszam Cię za to. Chociaż to nic nie da. Byłem chujem nic tego nie zmieni. - chłopak stał oparty o ramę drzwi ze skrzyżowanymi nogami i taką samą butelką jak dziewczyna.
-Nie spodziewałam się przeprosin.
-No cóż. Wbrew temu co może o mnie myślisz mam jeszcze trochę ludzkich odruchów.
-Najwyraźniej. - stali tak przez chwile w milczeniu pijąc piwo.
-To może zakończymy wojnę? - zaproponował, a ona przytaknęła. Usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać. Jak się okazało mieli ze sobą trochę wspólnego. Oboje grali na pianinie, oboje lubili śpiewać i byli w tym bardzo dobrzy. Słuchali podobnej muzyki, więc włączyli jedną z płyt Amy i zasłuchali się w niej. Znaleźli wiele tematów na które mogli porozmawiać. Zaczęli żartować i bawili się świetnie. Następną płytą jaką włączyli było Aerosmith. Kiedy zaczęło lecieć „Dream On” Angie zamknęła oczy, odchyliła głowę i oparła ją o kanapę.
-Kocham tą piosenkę. Jest cudowna.
-Tez tak uważam. - przez chwilę siedzieli w milczeniu wsłuchując się w muzykę. Angie wracała myślami do czasów kiedy była mała i uczyła się grać właśnie ten utwór na pianinie. Uśmiechnęła się do wspomnień. Nie zdawała sobie sprawy, że chłopak cały czas ją obserwuje. Nagle poczuła jego dłoń na swoim policzku. Odwrócił jej twarz w swoją stronę, a zanim ta zdążyła zareagować, zaczął namiętnie ją całować. Dziewczyna na początku była w szoku, jednak odwzajemniła pocałunek. Po chwili jego druga dłoń znalazła się na biodrze dziewczyny, natomiast ona objęła go jedną ręką, a drugą wplotła w jego włosy. Pocałunek trwał już dosyć długo, ale żadne z nich nie chciało go przerywać i chcieli by mógł on trwać wiecznie. Jednak właśnie w tej chwili usłyszeli otwierające się drzwi, więc odskoczyli od siebie. Po chwili w drzwiach salonu stanęła mama Amy.
-Witajcie. - powiedziała uśmiechając się ciepło.
-Dzień dobry pani. - odpowiedzieli jednocześnie. Po chwili brunetka zawołała ich żeby poszli do niej do pokoju. Axl posłał rudowłosej najsłodszy uśmiech na jaki potrafił się zdobyć, a dziewczyna chętnie go odwzajemniła. Już chwile później byli w pokoju przyjaciółki i rozmawiali. Nagle Angie usłyszała jak pani McLevis ją woła. Zeszła na dół i zobaczyła kobietę stojącą obok schodów ze słuchawka w dłoni.
-Telefon do Ciebie skarbie. - powiedziała delikatnie się uśmiechając. Dziewczynie serce zaczęło bić szybciej. Wzięła telefon od kobiety.
-Tak?
-Gdzie ty do cholery jesteś idiotko?
-U przyjaciółki, chciałam u niej dzisiaj przenocować.
-Jak Cię nie zobaczę kurwa w domu za pięć minut to sam po Ciebie pójdę dziwko. - dziewczyna wiedziała, że nie żartuje i że naprawdę po nią przyjdzie, a wtedy wszystko może się wydarzyć. Wyjaśniła więc pospiesznie mamie Amy, że musi iść do domu. Szybko wyszła z budynku i biegiem rzuciła się w kierunku mieszkania. Była na miejscu szybciej niż się spodziewała. Wpadła do domu i zamknęła drzwi, nie zdążyła nawet nic powiedzieć kiedy ojczym złapał ją za włosy i uderzył jej głową o ścianę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz